"Słodkie sekrety czyli bezglutenowe, roślinne historie pisane lukrem" recenzja książki


Bardzo lubię słodkości i często szukam tej zdrowszej ich wersji. Bo przecież słodkie musi być, chociażby raz w tygodniu. Z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po książkę Weroniki Madejskiej "Słodkie sekrety czyli bezglutenowe, roślinne historie pisane lukrem", która ukazała się nakładem Grupy Wydawniczej Helion. Autorka książki prowadzi swojego bloga kulinarnego - Natchniona.pl. Jest to jej już druga propozycja. 
Tak jak pisze sama autorka na dietę bezglutenowa musiała przejść w wieku 12 lat z powodów zdrowotnych i musiała uporać się z tym problemem. Zaczęła sama tworzyć przepisy, próbować i testować. Na początku było jej ciężko, bo potrafiła niewiele, ale z czasem dzięki swojemu uporowi i ćwiczeniom zaczęła sobie radzić coraz lepiej. 
Wielu z nas boryka się z nietolerancjami pokarmowymi i szuka sprawdzonych receptur. Oczywiście można by było żyć bez słodyczy, ale dlaczego odmawiać sobie tej przyjemności. 
Książka jest podzielona na pory roku, a każda z nich na podrozdziały. W książce znajdziemy przepisy na słodkości bez glutenu, nabiału i jajek, żelatyny a także cukru, miodu i kukurydzy, wiele z nich nie zawiera orzechów.
W książce poczytamy także na temat potrzebnego w kuchni sprzętu oraz podstaw - jak przygotować mleko kokosowe czy bitą śmietanę z mleczka kokosowego, tahinę czy sos waniliowy. Mnie bardzo zainteresował daktylowy karmel, wiem, że będzie pyszny. Dowiemy się także jak zrobić biszkopt czy ciasto kruche. Podoba mi się także wplecenie w treść książki historii czytelników. 







Wiosną jak pisze Weronika wszystko się zaczęło. To wtedy dowiedziała się, że nie może jeść wszystkich produktów. Wertowała książki kucharskie, ale wszędzie była mąka pszenna czy bułka tarta. Po wielu poszukiwaniach udało się jej razem z mamą stworzyć skromne menu - a był to akurat czas przed Wielkanocą. W tym dziale są koktajle, panna cotty, smoothie, placki, naleśniki, mazurki czy ciasto drożdżowe a także ciasto milionera, które mi osobiście kojarzy się z dużą słodkością i kalorycznością, a ten przepis jest zdecydowanie lekki. 





Lato mi osobiście kojarzy się z bogactwem warzyw i owoców. Na targach pojawiają się truskawki, potem jagody, trzeba szybko korzystać z sezonowości bo zmienia się błyskawicznie. W tej części są jagodzianki, babeczki, pierogi z owocami, mus czekoladowy, knedle, lemoniady i szejk a także pyszne gofry. Znajdziecie także przepis na apetycznie wyglądający tort czekoladowy czy tiramisu bez jajek i mleka. 





Jesień to czas przyjemności. Mamy wtedy bardziej ochotę na jakieś pyszne ciasto, przy kubku herbaty i książce. Mi jesień kojarzy się z marchewką, cukinią, burakami, jabłkami i gruszkami. I takie są przepisy na słodkości, ciasto marchewkowe, szarlotka, ciasto dyniowe. Są rogaliki, batoniki czy ciasteczka, owsianka z pieczonym jabłkiem i banoffe pie. 





Zima to zupełnie inne smaki no i świąteczny czas. To zapach cynamonu, imbiru, goździków czy pomarańczy. Ciasteczka, kruche renifery,pierniczki czy babeczki. Są też racuchy, które dla mnie  są zawsze wspomnieniem dzieciństwa, czekolada do picia czy napar imbirowy. Nie może zabraknąć tortu makowego czy strucli, pączków i faworków. 
Powiem wam, że mimo iż ja gluten jem i nie zamierzam z niego całkowicie zrezygnować, to z wielką chęcią wypróbuję kilka przepisów. Każdy przepis jest naprawdę dopracowany i tak napisany, że każdy przygotuje coś pysznego bez problemu. Zdecydowanie polecam dla wszystkich osób, nie tylko dla tych które muszą być na diecie bezglutenowej czy muszą walczyć z alergią.





Tytuł - "Słodkie sekrety czyli bezglutenowe, roślinne historie pisane lukrem"
Autor - Weronika Madejska
Wydawnictwo - Helion
Stron - 220, oprawa miękka
Cena - 39,90 zł



Kasza manna z pomarańczową nutą z wiśniami


Dzień dobry kochani. Mam dla was dzisiaj przepis na szybki i bardzo pyszny deser z kaszy manny. Jakiś czas temu miałam przyjemność być na warsztatach Sokołowa w Woli Suchożebrskiej. Było pysznie, ciekawie i zdrowo. Nasza grupa robiła deser - a mianowicie Deser Buber - przepis Dominika Moskalenko, szefa kuchni Sokołów. Bardzo nam smakował i postanowiłyśmy odtworzyć go w zaciszu własnej kuchni. Koniecznie spróbujcie takiej kaszy, jest bardzo aromatyczna i pyszna w smaku. Deser przygotowałam z moimi znajomymi blogerkami - Moniką - Sio Smutki, Kasią - Z Kuchni Do Kuchni, oraz Małgosią - Daylicooking. 

Zapraszam :-)


Składniki:

- 650 ml mleka migdałowego - można dać zwykłe mleko
- 50 g cukru trzcinowego
- 200 g kaszy manny 
- skórka starta z 1 wyparzonej pomarańczy
- wiśnie we własnym soku 

Wykonanie:

W garnku zagotować mleko z cukrem, dodać skórkę startą z 1 wyparzonej pomarańczy. Następnie do gotującego się mleka wsypywać kaszę mannę, cały czas mieszając, aby nie powstały grudki. Ja mieszałam trzepaczką.

Kaszę odstawić na chwilkę, aby przestygła. Przełożyć ją porcjami do miseczek lub talerzy, dodać wiśnie i polać sokiem z wiśni.
Smacznego.




Życie ze smakiem - magazyn nie tylko kulinarny


Kochani zapraszam was na kolejny - 7 już numer naszego magazynu nie tylko kulinarnego - Życie ze smakiem. Jest to numer wiosenny i świąteczny, bo już niedługo Wielkanoc. Znajdziecie w nim wiele smakowitych przepisów na świąteczny stół, jest też małe co nieco na temat śniadań i wiele innych pysznych dań. Jak zawsze znajdziecie w magazynie coś o podróżach, urodzie oraz dekoracjach wielkanocnych. Jest domowa piekarnia a także wywiad z jedną z autorek magazynu. 
Serdecznie was zapraszam do przejrzenia i korzystania z naszych pomysłów.



Jak żyć zdrowo, w zgodzie z samym sobą czyli odżywianie, ruch i woda



Piszę ten post, ponieważ ostatnio moje życie stanęło na głowie, problemy zdrowotne, które mnie dopadły, kazały mi się zatrzymać na chwilę i nad wszystkim zastanowić. Moje życie, ciągle w biegu, ciągły brak czasu na wszystko. Jak tak sobie teraz siedzę i piszę to dochodzę do wniosku, że za dużo na siebie po prostu wzięłam, za dużo obowiązków, za dużo wszystkiego. Ale ja to naprawdę lubiłam, ten ciągły pośpiech, ciągle coś się działo. Ale mój organizm wysyłał mi sygnały ostrzegawcze, siedząca praca - całe 8 godzin, potem do domu, obowiązki i dodatkowe prace, stres i brak ruchu. W pewnym momencie mam wrażenie, że zapomniałam co jest dla mnie najważniejsze, co mniej ważne a co zupełnie nieistotne. Ile to razy sobie obiecywałam, że zapisuje się na fitness, bo przecież dużo spędzam czasu siedząc, a to nie jest dobre dla mnie i mojego kręgosłupa. Tak pobolewał mnie od czasu do czasu, aż pewnego dnia wszystko się zbuntowało. Rwa kulszowa, ból nogi i drętwienie, problemy z żołądkiem i wątrobą. Jejku skąd to wszystko przecież ja się zdrowo odżywiam. Ale coś musiało być nie tak, gdyż przybyło mi kilka kilogramów, byłam cały czas zmęczona, niewyspana.

Dość, dość, dość. Dosyć tego wszystkiego. Od teraz jest inaczej, od razu a nie od jutra czy od poniedziałku. Wiecie co, ja po prostu źle się z tym wszystkim czułam, nie lubię diet bo tak naprawdę nie działają, ćwiczenia przecież zawsze lubiłam i byłam aktywna. Postanowiłam bliżej się temu wszystkiemu przyjrzeć. No tak, jem zdrowe śniadania - super. Ale już w pracy różnie z tym bywa, praca często odciąga mnie od wszystkiego, nie mam czasu zjeść czy wypić odpowiednią ilość płynów. Zorientowałam się, że przecież wcześniej zawsze przygotowywałam sobie zdrowy posiłek do pracy a teraz jem co mam pod ręką. Potem dom - szybki obiad i dalej praca. A gdzie przyjemności - i nie chodzi mi tu o słodkie poprawiacze nastroju, bo nastrój bywał czasami wprost fatalny, ale takie prawdziwe przyjemności - spacer z psem, ćwiczenia czy wizyta u kosmetyczki, kino z przyjaciółką.
Każdy ma swoje wzloty i upadki, ja swój wzlot miałam bardzo długo, upadek niestety nastąpił, ale na szczęście szybko się podniosłam. Mój organizm po prostu tego nie wytrzymał. Po dużej dawce silnych leków i rehabilitacji kręgosłup wrócił do sprawności, noga też wraca. Przez leki niestety mam podrażniony żołądek i wątrobę, ale jestem w fazie naprawczym.





Postanowiłam - zamarzyłam sobie, że chce się dobrze czuć sama ze sobą, chcę żyć w zgodzie z sobą i być szczęśliwa, tak po prostu. Teraz czuję, że mam to wszystko pod kontrolą, mam swoje życie w "garści". Ponownie czytam dokładnie etykiety produktów, kupuję u lokalnych sprzedawców. Jem lekko i zdrowo, nie mogę jeść za bardzo smażonego, póki co jeszcze czuję skutki tego wszystkiego. Owoce i duża, naprawdę duża ilość warzyw, kasze, ryż i makaron. Odpowiednia ilość białka i moje pieczywo. Nasiona chia, płatki owsiane czy jaglane, różnego rodzaju domowe pasty, musy i koktajle. No i woda - piję co najmniej 2 l dziennie, mam wrażenie, że byłam znacznie odwodniona - ciągłe zmęczenie i sucha skóra to brak nawodnienia. Ważne, aby dostarczać dla organizmu odpowiednią ilość wody i nie wlicza się w to kawy czy herbaty. Woda, czysta woda i tu polecam dzbanek filtrujący do wody, ja akurat posiadam z filtrem magnezowym od Dafi. Powiem wam szczerze, że ja po prostu nienawidzę plastikowych butelek z wodą, trzeba butelki potem wyrzucam a gromadzi się tego całkiem sporo. Przygotowuję wody smakowe z dodatkiem mrożonych listków mięty (jak dobrze, że sobie je zamroziłam latem), z dodatkiem soku z cytryny, pomarańczy czy grejpfruta lub popijam po prostu samą bez dodatków. Moja woda płynąca z kranu nie nadaje się za bardzo do picia, więc prawdziwym wybawieniem jest woda z dzbanka filtrującego i to nie tylko dla naszych organizmów, ale także dla sprzętów kuchennych - czajnika czy ekspresu do kawy. 





Ciągle mam ze sobą butelkę z wodą a w tym bardzo mi pomaga butelka filtrująca od Dafi. Wlewam wodę z kranu a pije już przefiltrowaną, nie kupuje butelek w sklepie, zatem oszczędzam a potem nie muszę wyrzucać plastików. No i kupiłam sobie rower stacjonarny, mój stan zdrowia teraz nie pozwala mi na szaleństwa w klubie fitness czy na siłowni, ale chcę się ruszać, chce ćwiczyć. Jeżdżę kilka razy w tygodniu i wykonuję serie ćwiczeń wzmacniających kręgosłup. Po ćwiczeniach super się czuję, dają mi wiele radości i uśmiechu. Wróciłam także do czytania książek, codziennie wieczorem czytam chociaż kilka stron a potem sen przychodzi bez problemu. Mam więcej energii i chęci na wszystko, bo po chorobie te siły i energia gdzieś uciekły i nie mogłam ich odnaleźć. Taką butelkę dostał także mój syn i mąż, przy sporcie, przy spacerach, przy wycieczkach rowerowych taka butelka pełna wody naprawdę się przydaje, ja swoją noszę teraz zawsze w torebce. Junior zabiera sobie ją do szkoły i zawsze ma dostęp do wody, nie musi kupować jej w sklepie czy czekać, aż wróci do domu, żeby się jej napić. 





Każdy z nas ma prawo do pomyłek, do słabości, do gorszych dni. Nie bądźmy dla siebie zbyt surowi, ale nie pozwólmy się zapędzić do "kąta". Kontrolujmy własne życie, wybierajmy te lepsze rozwiązania. Zdrowe odżywianie naprawdę nie jest trudne a daje nam wiele pozytywnych i cennych rad. Naprawdę możecie dać radę. I nie mówcie mi, że nie macie czasu. Na wszystko znajdzie się czas, ja też jestem zabiegana - praca, obowiązki - zajęć miliony. Ale warto poświęcić odrobinę czasu na to, aby zjeść rano zdrowe śniadanie, przygotować posiłek do pracy, zabrać ze sobą butelkę z wodą. Nie jedzmy byle czego, bo nasz organizm wcześniej czy później się zbuntuje a po co. Lepiej czuć się zdrowo i szczęśliwie każdego dnia. Dzięki zdrowym produktom czujemy się po prostu lepiej, idzie wiosna, a to powinno być zachętą dla każdego, kto się jeszcze zastanawia czy waha. Róbmy wszystko w zgodzie z samym sobą, bądźmy szczęśliwi.

Sałatka z ziemniaków z jajkiem


Dzień dobry. Mam dzisiaj dla was sposób, jak wykorzystać ziemniaki, które nam zostały z obiadu. Zróbmy z nich pyszną sałatkę. Ja dodałam jajka i to co znalazłam w lodówce, ale możliwości jest naprawdę wiele, dodajcie co lubicie lub co akurat macie pod ręką. Może to być także podsmażona szynka lub resztki kiełbas lub mięs. Przepis łatwy, szybki i pyszny. Dodaje do do naszych Błyskawicznych Piątków na fb.

Zapraszam :-)


Składniki:

- kilka ugotowanych ziemniaków - około 400 g
- 3 ugotowane jajka
- 1 czerwona papryka
- kilka pomidorków koktajlowych
- 2 garście rukoli
- łyżka oleju rzepakowego (od Woj-Len)
- sól, pieprz
- łyżeczka musztardy

Wykonanie:

Ziemniaki kroimy na kawałki. Patelnię nagrzewamy i wlewamy łyżkę oleju, wrzucamy ziemniaki i chwilkę je podsmażamy. Przyprawiamy solą i pieprzem oraz dodajemy musztardę. Mieszamy i przekładamy do miski. 

Paprykę kroimy w kostkę, pomidorki w ćwiartki, jajka na kawałki. Dodajemy wszystko do ziemniaków razem z rukolą. Mieszamy i podajemy.

Najlepiej do sałatki wykorzystać ziemniaki, które nam po prostu zostały z obiadu, nic nie marnujemy a taką sałatkę możemy podać na śniadanie lub kolację.
Smacznego.



Bułki pszenno-żytnie


Dzień dobry kochani, jak się wam dzisiaj wstało. Mi bardzo ciężko, ten mój budzik mógłby czasami się popsuć i mnie nie budzić, a tak 5.30 już na nogach i zaraz do pracy. Jestem porannym śpiochem, wieczorem mogę siedzieć bardzo długo i długo mogę spać. Godzina 8-9 rano to dla mnie najlepsza pora na wstawanie, czuję się wtedy naprawdę wypoczęta. Ale ta 5.30 mnie zabija i chodzę jak lunatyk. No ale cóż, trzeba. 
Ale na szczęście poranki rozweselają mi takie pyszne bułeczki, wczoraj upieczone. Przepis mam od Krzysztofa z Kuchnia pałucka. Bardzo ci Krzysiek dziękuje za ten przepis, buły są rewelacyjne w smaku, takie jak dawniej piekli w piekarniach. Super smakują takie świeże z samym masłem, nic więcej nie trzeba. Koniecznie spróbujcie takie zrobić, naprawdę warto.

Zapraszam :-)


Składniki (na 10 bułek)

zaczyn
- 1,5 szklanki mąki pszennej typ 500
- 1 szklanka ciepłej wody
- kulka drożdży wielkości 2 groszy

ciasto właściwe
- cały zaczyn

- 2,5 szklanki mąki pszennej typ 750
- 10 g drożdży
- 1 szklanka mąki żytniej (dałam tym 1400)
- 1 szklanka ciepłej wody
- 1 łyżka soli
- mąka do podsypywania

Wykonanie:

Zaczyn - drożdże rozpuszczamy w ciepłej wodzie (max 37 stopni) i przelewamy do miski, dodajemy mąkę i wyrabiamy wszystko, aż składniki się dobrze ze sobą połączą. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 10-12 godzin, ja zostawiłam na noc.

Ciasto właściwe - do zaczynu dodajemy drożdże rozpuszczone w ciepłej wodzie. Dodajemy mąkę pszenną i żytnią, sól. Wszystko razem wyrabiamy tak, aby ciasto było pulchne i nie kleiło się do rąk. Ja wyrabiałam w misce, ale można także na stolnicy, ciasto w czasie wyrabiania podsypujemy mąką. Wyrobione ciasto - moje było gotowe po około 10 minutach przykrywamy ściereczką i zostawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
Następnie ciasto dzielimy na 10 części, formujemy kulki i układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, nożem robimy nacięcie w połowie każdej bułki, ponownie przykrywamy ściereczką i zostawiamy jeszcze na 30 minut. Przed pieczeniem bułki smarujemy wodą.

Bułki pieczemy w nagrzanym piekarniku do 220 stopni przez 20-30 minut, aż się zarumienią. Upieczone bułki studzimy na kratce.
Smacznego.