Chleb pszenno-orkiszowy na zakwasie z czosnkiem niedźwiedzim


Kochani zapraszam was dzisiaj na kromeczkę pysznego, domowego chleba na zakwasie. Mam do was pytanie ? pieczecie sami w domu pieczywo czy kupujecie w sklepie czy piekarni ? ja już od kilku lat piekę sama pieczywo w domu. Po prostu to kocham. I powiem wam, że bardzo rzadko kupuje jakiś chleb czy bułki z dobrej piekarni, czasami jak chleb szybciej "wyjdzie" i nie zdążę zrobić nowego to coś kupię. Ale najbardziej mi smakuje taki domowy, i wiecie co nie ma nic piękniejszego niż zapach takiego świeżego, domowego chlebka. Po prostu nie ma i już. Jak piekę chleb to przypomina mi się zapach chleba z rodzinnego domu, jak moja babcia piekła chleby w piecu. To wspaniałe wspomnienia i teraz chleb kojarzy mi się zawsze z ciepłem domowego ogniska. Więc piekę i mam z tego mega radochę. I zapraszam wam na taki chlebuś i polecam, upieczcie sobie taki w domku. Miłego dnia wam życzę i smacznego. 



Składniki:

- 320 g aktywnego zakwasu żytniego (ja swój dokarmiam zawsze wieczorek a rano dodaje resztę składników, zakwas dokarmiam zawsze tą samą ilością mąki żytniej typ 1400 i ciepłej wody, np szklanka mąki żytniej i szklanka ciepłej wody, oczywiście rano odkładam do słoiczka porcję zakwasu na kolejny chleb - zazwyczaj cztery łyżki)
- 1000 g mąki pszennej typ 500
- 500 g mąki orkiszowej jasnej
- 2 łyżki nasion chia
- 3 łyżeczki soli
- 100 g pestek dyni
- 200 g płatków owsianych
- 2 łyżeczki czarnuszki
- 4 łyżki czosnku niedźwiedziego
- 1200 ml ciepłej wody

Zakwas dokarmiam wieczorem dodając taką samą ilość mąki żytniej (u mnie typ 1400) i taką samą ilość ciepłej wody, mieszam i zostawiam w misce na całą noc, przykrywam ściereczką. Rano odkładam porcję zakwasu na kolejny chleb do słoiczka (zazwyczaj 4 łyżki).

Do dokarmionego zakwasu dodaję resztę składników i mieszam wszystko dokładnie za pomocą dłoni. Możecie oczywiście wymieszać w mikserze z hakiem lub po prostu wymieszać drewnianą łyżką. Ciasto przykrywam ściereczką i zostawiam do wyrośnięcia na 4 godziny. Czasami jak chleb robię w tygodniu, to rano dodaje składniki, mieszam i zostawiam nawet na 8 godzin, dopóki nie wrócę z pracy.

Następnie blaszki - keksówki (40 cm) smaruję olejem i przekładam ciasto, powinno być tak 3/4 wysokości bo ciasto jeszcze urośnie. Wyrównuję wierzch i ponownie przykrywam ściereczką do wyrośnięcia na 1-2 godzin.

Piekarnik nagrzewam do 200 stopni, grzanie góra-dół. Chleb z wierzchu spryskuje wodą i wstawiam blaszkę, piekę chleb przez 1 godzinę i 20 minut. Następnie wyciągam blaszkę, wyciągam chleb i studzę go na kratce. 
Smacznego.




Porozmawiajmy o zespole policystycznych jajników część pierwsza moja historia



Zespół policystycznych jajników. Tak to takie wstrętne paskudztwo te "jamniki" jak ja to żartobliwie nazywam. Nie wiem czy kiedykolwiek mieliście z "tym czymś" do czynienia, słyszeliście coś na ten temat ? ale w zasadzie od czego tu zacząć - właściwie to od samego początku. Opowiem wam moją historię i to ona będzie początkiem cyklu wpisów na temat policystycznych jajników. 

Zespół policystycznych jajników zdiagnozowali u mnie już parę ładnych lat temu. W 2001 roku urodziłam syna i wydawałoby się, że wszystko jest super. Wcześniej miałam już problemy hormonalne, nieregularne miesiączki, problemy z wagą, ale nie przywiązywałam ani ja ani lekarze do tego jakiejś większej wagi, ot nastolatka więc hormony szaleją. 
Problemy zaczęły się po ciąży, ale w sumie nie od razu. Miałam odrobinkę spokoju a potem jak gruchnęło to z potężną siłą. Po pierwsze zaczęłam tyć, obojętnie ile jedzenia w ciągu dnia spożywałam to puchłam i to dosłownie. Zaczęłam stosować dietę, ćwiczyć i co - i nic. Zupełnie nic, waga nie spadała a bywało, że jeszcze rosła. Rozpacz, załamanie, łzy - wszystko to co przeszłam to istna wariacja, tak jak wariowały moje hormony. Cokolwiek bym nie zrobiła, próbowała, nic nie pomagało. No i moja miesiączka znowu zaczęła się pojawiać i znikać kiedy tylko chciała, potrafiła się nie pojawiać przez kilka miesięcy. Waga wahała się w górę i w dół, schudłam 5 kg a za jakiś czas przytyłam 8 kg, i tak w kółko. Nie muszę wam chyba mówić jak się czuję kobita, która tak naprawdę nie funkcjonuję do końca jak kobita. Jak się czuję kobita, która tyje nie wiadomo z czego. Ja rozumiem gdybym jadła, ech powiem dosadnie żarła, słodycze, chipsy itd, jadła i jadła, to bym za to winiła to, że kilogramy idą w górę. A tak to kogo i co miałam winić. Hormony dosłownie grzmiały i błyskały, zmienność nastrojów, złe samopoczucie, niska samoocena, wściekłość na wszystko i na wszystkich. Jednych słowem masakra. 

Trafiłam do lekarza, jednego, drugiego, trzeciego. Pani doktor przepisała mi leki na bazie sterydów, ech to był najgorszy etap w moim życiu. Sterydy powodowały u mnie straszne skutki uboczne, po prostu ich nie tolerowałam, dalej miałam hormonalne zawirowania, miesiączka raz była a raz nie, i co jeszcze do tego - dalej tyłam. Wyglądałam po prostu jak słonica - tak wtedy o sobie myślałam patrząc w lustro, po prostu słonica. I najgorsze było to, że to nie przez jedzenie słodyczy, fast foodów, objadania się - mogłabym nic nie jeść a waga szła w górę. Pojawiały się także torbiele, kolejne leki, wizyty u lekarzy i tak w kółko. Pewnego dnia trafiłam do ginekologa, który kazał odstawić sterydy i zaproponował tabletki antykoncepcyjne na jakiś czas. Powiem wam, że mi to wówczas bardzo pasowało. I tak je brałam przez 8 lat. I bardzo dobrze się czułam, miesiączka pojawiała się jak w zegarku, z czasem hormony się uspokoiły, schudłam, ale tylko na jakiś czas. Organizm przez jakiś czas dobrze je tolerował, ale tylko przez jakiś czas. Czułam, że moja choroba jest uśpiona ale tylko na chwilę, że tak dobrze to długo nie będzie. Miałam w między czasie przerwę, bo chcieliśmy mieć drugie dziecko, ale próbowaliśmy i się nie udało. Były kolejne wizyty u lekarzy, leki, próby i po jakimś czasie daliśmy sobie spokój. Widocznie mam mieć tylko jedno i bardzo się cieszę, że je mam. 

W tym roku nastał czas, gdy całkowicie odstawiłam tabletki antykoncepcyjne. Mój organizm zaczął znowu wariować, przez tabletki zaczęły mi się problemy z żyłami, żylaki, refluks żylny, ciężkość nóg i przestraszyłam się zakrzepicy. Waga znowu zaczęła wariować, wahania nastroju wróciły. Po prostu moje hormony i moje uśpione przez jakiś czas jajniki znowu wróciły do życia i aktywności. I znowu lekarze. Byłam ciągle śpiąca, nie miałam w ogóle energii. Ile bym nie spała to ciągle byłam zmęczona. Pogorszyła mi się cera, zaczęły mi wyskakiwać jakieś krostki, taka kaszka na czole, zaczęły mi wypadać włosy. Miałam dziwne ataki, a to wydawało mi się, że nie mogę złapać tchu, a to doszedł problem z żołądkiem i paskudna bakteria, znowu leki, antybiotyki i to długi czas. Bakterię pokonałam, ale mam wrażenie, że mój żołądek już nigdy nie wróci do sprawności. Wiecie co - miałam dość. Ciągle źle się czułam, naprawdę. Modliłam się o dzień kiedy wszystko będzie super, nic nie będzie mi dolegało, nie będę miała uczucia, że zaraz zemdleję, że coś jest nie tak, uderzeń gorąca i zimna, uczucia dziwnego ucisku w klatce piersiowej, uczucia guli w gardle. Odwiedziłam chyba wszystkich możliwych lekarzy, kardiolog, alergolog, dermatolog, neurolog, ginekolog. Szukałam przyczyny i szukałam, bo przecież jakaś przyczyna być musi. 

Miałam to szczęście, że trafiłam do lekarza endokrynologa, który zlecił mi diagnostykę w szpitalu, uwierzycie, po prostu powiedział, że nie będzie mnie ciągał z badaniami tylko wszystko zrobią w szpitalu. Skakałam z radości. Ile to ja się już nachodziłam po lekarzach, badaniach, ileż ja to już na to kasy wydałam. No i co - i zrobili badania, dosłownie wszystkie. I wyszło, że mam policystyczne jajniki bardzo aktywne i do tego doszła insulinooporność, co prawda na szczęście w sumie jej początek. Dostałam leki glukophage i zalecenie zgłoszenia się na kolejną wizytę za pół roku. No i dieta i ruch. 
Spędziłam wiele godzin na czytaniu różnych opracowań w internecie, przeczytałam kilka książek w tych tematach. 

I tak sobie siedząc pewnego dnia pomyślałam, że przygotuje cykl postów na ten temat. Co próbuję i jak to działa. Chcę wrócić do sprawności i to całkowitej, chcę zrzucić kilka kilogramów i znów czuć się dobrze, po prostu dobrze sama ze sobą. Napisałam do koleżanki, która jest dietetykiem i ona zgodziła się mi pomóc, razem będziemy tworzyć ten cykl. I bardzo się z tego cieszę, bo mam w sobie potrzebę pomocy, przekazania tego co we mnie siedzi, mam tyle myśli na minutę i tyle chęci na zmiany. Tak więc zaczynam, może i wy mi w tym pomożecie. 

Dzisiaj to by było na tyle. To taki mój bardzo osobisty post. Stwierdziłam, że pisząc taki cykl może komuś pomogę. Bo nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile kobiet się boryka z tym problemem. Jest nas naprawdę mnóstwo i musimy trzymać się razem i sobie pomagać. W kolejnych postach będą bardziej fachowe informację, odrobina teorii i z pewnością dieta i przepisy. Musicie się tylko uzbroić w cierpliwość, bo to wymaga czasu i dopięcia wszystkiego. 
A może jest wśród was ktoś kto ma policystyczne jajniki, ma swoje własne doświadczenia, rady i coś również pomoże. Piszcie w komentarzach, porozmawiajmy. Możecie także pisać do mnie na maila szkodzinska.marzena@gmail.com. Obiecuję, że zawsze wam odpowiem. Nie jestem w tym temacie jakąś specjalistką, ale dużo przeszłam i wiele łez wylałam, wiele nerwów straciłam, wiele razy chciałam się poddać. I znowu zaczynam od nowa, tym razem inaczej, zdrowo i z fachową pomocą. I wiem, że mi się uda, nam się uda. 

"Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym" recenzja książki




Przeczytałam tą książkę dwa razy, od a do z. I planuje przeczytać jeszcze z dwa. Dlaczego spytacie ? a dlatego, że na poważnie planuje całkowicie przejść na taką dietę, w zasadzie nie dietę a zdrowe odżywianie. Bo jedzenie produktów z niskim indeksem glikemicznym jest po prostu dobre dla naszego organizmu i dzięki takiemu odżywianiu możemy sobie pomóc. "Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym" Magdaleny Markowskiej to coś to było bardzo mi potrzebne.


Spytacie dla kogo ta książka, w zasadzie dla każdego. A w szczególności powinny po nią sięgnąć osoby z nadwagą, z problemem cukrzycowym, z insulinoopornością a także jak się okazuje dla osób borykających się z problemem zespołu policystycznych jajników. Bardzo się cieszę, że trafiłam na tą książkę bo sama od lat walczę z tą chorobą. Chcesz powrócić do zdrowia, do szczupłej sylwetki, czuć się dobrze i pokonać różne dolegliwości - sięgnij po tą książkę. Polecam ją wam z całego serca. 


To taki poradnik jak żyć zdrowo i cieszyć się życiem, bo jak pewnie wiecie osoby z problemami zdrowotnymi czasami mają pod górkę, no dobra może nie czasami a często. Wprowadzając taki sposób odżywiania możemy naprawdę osiągnąć sukces. Tak gotować możecie dla całej rodziny, nie musicie stać w kuchni i gotować osobno obiadów dla was i dla reszt rodziny. Bo jedzenie z niskim indeksem glikemicznym jest pyszne. Trzeba tylko się nauczyć co można jeść a co należy wyeliminować z naszej diety lub jeść bardzo rzadko. Jeżeli w porę wprowadzisz zmiany w swoim odżywianiu stany chorobowe mogą się wyciszyć a np cukrzyca wcale nie rozwinąć, to wszystko zależy tylko od ciebie. 



Na niektóre choroby czy schorzenia pracujemy sami i to latami. Niestety nasze odżywianie się do tego przyczynia. Więc lepiej jest zapobiegać niż leczyć, prawda. 
Książka składa się z  tak jakby z dwóch części, w pierwszej znajdziemy troszku teorii. Dowiemy się co to jest ten indeks glikemiczny i jak można go obniżać, jak gotować według zasad niskiego IG. Na czym mamy oprzeć naszą dietę, co jeść a czego unikać. Jest także kilka słów na temat nabiału i glutenu a także cukru i dobroczynnych kiszonek. Dowiecie się jakie zioła pomagają ustabilizować glikemię, jakie zdrowe tłuszcze wprowadzić do jadłospisu, jak jeść sezonowo i lokalnie, zasady diety normalizujące poziom glukozy i insuliny. Przeczytacie jak komponować posiłki w celu stabilizacji i redukcji wagi.


Druga część książki to już same przepisy. Są tam pyszne chleby, pasty, domowe wędliny, omlety, sałatki, obiady i kolację. Są zupy, potrawy z ryb, mięs a także dania bezmięsne, podwieczorki oraz desery. Czyli jest wszystko co nam do szczęścia potrzeba. 
Jeżeli macie ochotę lub potrzebę zmian, chcecie poprawić swoje samopoczucie i wygrać z chorobą to sięgnijcie po "Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym".


Tytuł - "Jedz pysznie z niskim indeksem glikemicznym"
Autor Magdalena Markowska
Miękka oprawa, stron 304
Cena - 39,90 zł
Wydawnictwo Feeria

Sos orzechowy


Pamiętam jak kiedyś, jak byłam w Holandii jadłam frytki z sosem orzechowym. Jejku jakie to było pyszne, po prostu rewelacja. Ostatnio przeglądając ebooka Elizy przypomniałam sobie o tym sosie, Eliza zainspirowałaś mnie do stworzenia wersji idealnej dla moich kubków smakowych. Zresztą cały ebook FashFoodBook jest genialny. Tak więc mam swój sos, pyszny po prostu mega. Nadaje się do wszystkiego. Możecie go podać do pieczonych ziemniaków, frytek, na kanapki, do sałatek, do tacos, do tortilli, do warzyw. Ja jestem w tym smaku zakochana i to bardzo. Koniecznie spróbujcie sosu orzechowego i stwórzcie swoją własną, ulubioną wersję. 

Składniki:

- 2 łyżki masła orzechowego (u mnie arachidowe solone)
- 1,5 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki miodu (płynnego)
- szczypta chilli
- 1 łyżka oleju
- 1-2 łyżki wody 

Wszystkie składniki przekładamy do miski i mieszamy. Ilość wody uzależniamy od gęstości sosu jaki chcemy uzyskać. Możecie także dać mniej sosu sojowego - tu także dopasujcie do własnych kubków smakowych. Masło orzechowe dajcie jakie macie, ja akurat miałam arachidowe solone. 
I już. Ostrzegam tylko, że ten sos jest taki dobry, że nie można się mu oprzeć. 
Jeżeli nie macie miodu w postaci płynnej to lekko go ogrzejcie, aż uzyskacie jego płynność. 



Dżem śliwkowy z czekoladą - czekośliwka


Dobry wieczór kochani. Jestem. Mieszkanko wysprzątane, obiadek zrobiony i zjedzony, pomidory zamknięte w słoikach. Czas troszeczkę odpocząć. Cały dzień na nogach zrobił swoje, jeszcze zrobiłam czeko-śliwkę czyli dżem śliwkowy z czekoladą. Robiłam już dżem z kakao a teraz jest z czekoladą. Pyszny jest, koniecznie zróbcie taką wersję na zimę, jeżeli oczywiście do zimy dotrwa, bo smakuje tak rewelacyjnie, że dosłownie się go wyjada łyżeczką ze słoika a czasami nawet paluchami. A dzieci jak go lubią, to taka zdrowa wersja nutelli. To ja zostawiam wam przepis, życzę cudownego sobotniego wieczorku a ja biorę się za pisanie postów. Będę miała dla was serię postów na temat zespołu policystycznych jajników, przygotowuje je razem z dietetyczką Eweliną, posty będą się pojawiać cyklicznie co jakiś czas, potrzebujemy jeszcze troszkę czasu, aby je przygotować, spiąć razem i ogarnąć wszystkie tematy. Tak więc bądźcie cierpliwe. Buziolki. 


Składniki:

- 3 kg śliwek
- 500 g cukru
- 1 łyżeczka cynamonu
- 150 g gorzkiej czekolady 70%


Śliwki kroimy w kostkę i wrzucamy do garnka. Gotujemy na małym ogniu 2 godziny, następnie dodajemy cukier i gotujemy kolejne 2 godziny. Na sam koniec dodajemy cynamon i połamaną czekoladę i gotujemy jeszcze około 30 minut. 

Gorący dżem przekładamy do wyparzonych słoiczków, zakręcamy i ustawiamy na chwilkę do góry dnem. Jeżeli lubicie bardziej słodkie dżemy to możecie dodać więcej cukru, zresztą na koniec spróbujcie jak smakuje i czy taki smak wam odpowiada. 

Zobaczcie także przepisy na inne dżemy ze śliwkami. 








Sałatka z komosą ryżową i kaszą jęczmienną


Dzień dobry kochani. Zapraszam was dzisiaj na mega pyszną i bardzo zdrową sałatkę. Ja zrobiłam ją na obiad w dużej ilości i miałam jeszcze na drugi dzień do pracy. Bardzo lubię sałatki z dodatkiem kasz, kasze są bardzo zdrowe i powinniśmy je włączać do naszej codziennej diety. A komosa ryżowa czyli quinoa to prawdziwe bogactwo - jest źródłem białka, zdrowych kwasów tłuszczowych, witamin i składników mineralnych. Ma działanie przeciwzapalne, przciwalergiczne, przeciwgrzybicze, przeciwwirusowe. Naprawdę warto ją jeść no i jest pyszna. Do tego u mnie warzywa, które kocham, ale możecie również dodać do takiej sałatki mięso. Dla każdego coś dobrego. Takie sałatki są super pomysłem na lekkie letnie dania, korzystajmy z bogactwa lata i pilnujmy, aby na talerzu było dużo warzyw w każdym posiłku. Życzę wam wspaniałego dnia i smacznego. 


Składniki:

- kilka pomidorków koktajlowych
- połowa brokuła
- 200 g zielonej fasolki szparagowej
- kilka pieczarek
- pół puszki kukurydzy
- 1 marchewka
- pół czerwonej papryki
- sól, pieprz
- natka pietruszki

Rozgrzewamy patelnię, dodajemy łyżkę oleju kokosowego i wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę i pieczarki. Chwilkę przesmażamy. Dodajemy fasolkę szparagową i pokrojoną paprykę. Dodajemy pokrojoną marchewkę i wszystko razem dusimy, podlewamy odrobiną wody. 

Pod koniec gotowania dodajemy różyczki brokuła i kukurydzę. Jeszcze chwilkę dusimy. 

Kaszę jęczmienną z quinoa czyli komosą ryżową gotujemy według instrukcji na opakowaniu. Jest to taka mieszanka kasz, bardzo pyszna i bardzo ją wam polecam.

Warzywa przekładamy do miski, dodajemy sól, pieprz i dużo natki pietruszki. Dodajemy kaszę i pokrojone pomidorki, mieszamy. Podajemy na obiad, śniadanie, imprezę lub jako posiłek do pracy.
Smacznego. 




"Siła ziół" recenzja książki


Nawet nie zdajemy sobie czasami sprawy z tego, jak wiele dobrego mają w sobie zioła. Ja po przeczytaniu książki "Siła ziół" Patrycji Machałek byłam zaskoczona jak wiele jest roślin, które pomagają w leczeniu ciała i ducha. Zdaje się, że o tym zupełnie zapomnieliśmy - chociaż widzę, że zioła wracają do łask i coraz bardziej zaczynamy się nimi interesować i używać. 

No bo wiecie jak to jest - żyjemy ciągle w biegu, na nic nie mamy czasu i jak zaczynamy "szwankować" i dopada nas choroba luz złe samopoczucie to od razu sięgamy po leki. Łykamy suplementy diety, leki w ilościach olbrzymich. Ja czasami jak wchodzę do apteki to mam wrażenie, że istnieją suplementy diety dosłownie na wszystko - na lepszy wzrok, na kości, na dobre samopoczucie, na lepszy sen, na lepsze trawienie itd. Można by wymieniać w nieskończoność i powiem wam, że w aptekach jest olbrzymi wybór a my w sumie głupiejemy dosłownie i nie wiemy co brać, kupić. Sugerujemy się często reklamą w telewizji lub tym, że przecież Anka, Zośka i Hanka łykały cudowną tabletkę i już nie mają problemów z migreną. A czy to tak do końca prawda, mi wydaje się, że nie. Nie zastanawiamy się jak te wszystkie cudowne tabletki wpływają na nasz organizm, jak działają i jakie są skutki uboczne ich łykania, jak zachowuje się nasz żołądek po takiej dawce leków i suplementów. A ile wydajemy na to wszystko pieniędzy. Rynek farmaceutyczny to istne królestwo. 
A może by tak zwolnić i pogadać z naturą, bez wydawania kasy i zbędnego łykania pigułek. 

Zioła możesz hodować sama, w doniczkach w kuchni, w pokoju, latem na balkonie. Spróbuj - to naprawdę nic trudnego. Poczytaj, zainteresuj się co rośnie wokół ciebie na łące, w lasach - będziesz zaskoczona ile dobra jest dosłownie obok. Musisz zdobyć wiedzę jakie zioła możesz używać przy różnych schorzeniach, zapytać lekarza - bo może łykasz leki na stałe i musisz je łykać a możesz wspomóc swój organizm ziołami. Czasami substancje czynne w ziołach mogą kolidować z lekami. 
Oczywiście bez problemu możesz hodować zioła, które na co dzień używamy w kuchni - bazylię, rozmaryn, oregano, miętę, tymianek. 


Z książki dowiesz się jak możesz przygotować zioła - można robić np napary. maceraty wodne lub olejowe, nalewki czy syropy.
Jest także dział z przepisami na preparaty ziołowe przydatne przy popularnych dolegliwościach. Wszystkie mieszanki przygotujesz szybko i z łatwo dostępnych składników. Jest także dział o samych ziołach, gdzie znajdziecie krótkie opisy roślin, ich właściwości i zastosowanie. 
"Siła ziół" to prawdziwy poradnik o zdrowych i naturalnych wspomagaczach dla naszego zdrowia, bo przecież zioła wykorzystuje się już od wieków. Jest bardzo dokładnie opisane jakie zioło na co, jak go wykorzystać i przygotować. Poznacie dzięki tej książce tajniki ziołolecznictwa. Ja zdecydowanie polecam tą książkę każdemu. 



Tytuł - "Siła ziół"
Autor - Patrycja Machałek
Twarda oprawa, stron 240
Cena 28,73 zł
TaniaKsiążka

Sos czosnkowy z ogórkiem


Bardzo lubię w sezonie letnim przygotowywać grilla, i nie koniecznie muszą to być kiełbasy czy mięso. Uwielbiam grillowane ziemniaki, paprykę, cukinie, szaszłyki z różnymi dodatkami. Możliwości jest naprawdę wiele, można grillować małe pomidorki, bagietki czy kromki chleba, marchewkę czy pietruszkę. Przygotowane na grillu warzywa smakują wyjątkowo. A do takich warzyw idealnie pasuje sos czosnkowy. Ja najczęściej przygotowuje go z dodatkiem zielonego ogórka i koperku. 

Składniki:

- 500 g jogurtu naturalnego gęstego
- 3-4 ząbki czosnku
- 1 ogórek zielony długi
- garść świeżego koperku
- sól, pieprz
- łyżka oliwy

Do miski przekładamy jogurt i dodajemy wyciśnięte ząbki czosnku. Ogórka obieramy ze skórki i ścieramy na tarce na dużych oczkach, chwilkę go zostawiamy i odciskamy nadmiar wody. Ogórka dodajemy do jogurtu razem z posiekanym koperkiem. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem, mieszamy. Na wierzchu polewamy oliwą.




Kasza kuskus z owocami


Dzień dobry słoneczka. Od samego rana zapraszam was na pyszne i zdrowe śniadanie. Korzystam z sezonu owocowego i codziennie jem porcję owoców z różnymi dodatkami. Płatki, ryż czy kasza, takie śniadanie doda nam energii i zasyci na długi czas. Przeczytałam ostatnio, że owoce powinno się spożywać w towarzystwie produktów białkowych lub tłuszczowych a więc np. twarogu czy jogurtu czy orzechów. Są one wtedy inaczej trawione i przyswajane przez organizm. Takie danie może być podane na śniadanie, obiad czy posiłek w pracy. Mówię wam jakie to jest pyszne. 
A wy co dzisiaj pysznego zjedliście na śniadanie ?
Dzisiaj poniedziałek i do tego pierwszy dzień po urlopie. Nie będę wam marudzić jak ciężko mi się wstało, masakra i już. Ale cóż zrobić. Trzy tygodnie urlopu zleciało nawet nie wiem kiedy. Za szybko. Czas wrócić do rzeczywistości. Życzę wam i sobie miłego dnia. 


Składniki:

- 60 g kaszy kuskus
- 200 g jogurtu naturalnego
- dowolne owoce - porzeczki, poziomki, truskawki, nektarynki, banan
- garść płatków pełnoziarnistych

Kaszę kuskus zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na 5 minut, następnie zeskrobujemy ją delikatnie widelcem, aby była sypka. Mieszamy ją z jogurtem naturalnym i przekładamy do misek. Dodajemy pokrojone owoce i płatki.
Smacznego.



Quacamole


Uwielbiam awokado. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu szczerze go nie lubiłam, wręcz nienawidziłam. Ale z wiekiem smaki się zmieniają i teraz je kocham i jem dość często. Dodaje do sałatek, na kanapki, robię pasty czy moje ukochane guacamole. Robi się go dosłownie w kilka chwil a jest takie pyszne. Przygotowuje się go na różne sposoby, można dodać pomidora, paprykę, cebulę czerwoną, czosnek, kolendrę, olej, papryczkę chilli, kukurydzę - jest naprawdę wiele sposobów na guacamole. Ja dodaje to co mam akurat pod ręką. A wy wybierzcie własne smaki i stwórzcie guacamole, które pokochacie. Ja życzę wam smacznego i cudownego dnia.  


Składniki:

- 1 dojrzałe awokado
- kawałek czerwonej cebuli
- łyżka soku z cytryny
- mały pomidor
- 1/4 czerwonej papryki
- łyżka suszonej cebuli
- szczypta chilli
- sól, pieprz



Awokado przekładamy do miski - kroimy je na pół i po prostu wyciskamy ze skórki lub wydrążamy łyżką. Rozdrabniamy widelcem. Dodajemy drobno posiekaną czerwoną cebulę, pokrojony w kostkę pomidor - ja usuwam gniazda nasienne, drobno pokrojoną paprykę, przyprawy oraz sok z cytryny. Wszystko razem mieszamy.

Guacamole podajemy z nachosami (tortillą) lub z warzywami, jest to pyszny dodatek na kanapki lub do naleśników w wersji wytrawnej, do omletów czy do grilla. 




Ogórki z kurkumą


Ostatnio jak byłam u rodziców to znajoma przyniosła na spróbowanie ogórki z kurkumą. Jejku jakie one były pyszne, po prostu rewelacyjne w smaku. No oczywiście zabrałam ze sobą przepis i zrobiłam. Od razu uprzedzając wasze pytania - czy tyle cukru jest potrzebne - nie wiem, taki przepis dostałam i takim przepisem się z wami dzielę. Ogórki są naprawdę warte uwagi, jako dodatek do obiadu, do sałatek i na kanapki. Rewelacja i już. Także róbcie kochane takie ogóreczki, róbcie. Na zimę będą w sam raz. Z podanej porcji składników wyszło mi 9 słoików (takich większych niż dżemowe). 


Składniki:

- 2,5 kg ogórków gruntowych
- 3 łyżeczki soli
- 1 czerwona cebula

- 2 szklanki octu
- 1,5 szklanki wody
- 800 g cukru
- 1 łyżeczka pieprzu
- 1 łyżeczka ostrej papryki
- 1 łyżeczka gorczycy
- 1 łyżeczka kurkumy
- pęczek koperku

Ogórki myjemy i kroimy je w ćwiartki. Dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę i posypujemy solą, mieszamy i zostawiamy ogórki na dwie godziny. 

Przygotowujemy zalewę - do garnka wlewamy wodę, ocet, wsypujemy cukier, dodajemy pieprz, ostrą paprykę, gorczycę i kurkumę. Mieszamy i zagotowujemy. 

Słoiki wyparzamy. Na dnie układamy gałązki kopru i przekładamy ogórki. Zalewamy zalewą i zamykamy słoiki. Pasteryzujemy 20 minut. 



"Wegańska spiżarnia" recenzja książki


Czekałam z ciekawością na tą książkę. Jesteś weganką zapytacie - nie, nie jestem. Ale jestem ciekawa tych wszystkich smaków, dań, sosów, kremów i lodów. Kocham warzywa i świadomie je wybieram zamiast innych składników spożywczych. Kocham nabiał i kocham mączne dania. Uwielbiam szukać nowych smaków, zamienników, szukać nowych ciekawych produktów, i nie szufladkuje siebie ani innych. Jestem otwarta na wszystko i z chęcią gotuje dania wegetariańskie, wegańskie i mięsne w mojej kuchni. Nie neguje diet i nie wyznaczam szlaków, każdy niech idzie własną drogą, taką jaka jest dla niego najlepsza. 
Jak tylko dostałam książkę "Wegańska spiżarnia" Miyoko Schinner od razu siadłam na kanapie i ją przejrzałam. Od razu spodobała mi się sama okładka i wnętrze. Książki to moja słabość i mam ich naprawdę wiele, mam kilka ulubionych, do których wracam, lubię oglądać i czytać a ta książka od razu wchodzi do grupy tych ukochanych. 






Czy kuchnia wegańska może być pyszna ? czy w ogóle dieta roślinna może smakować ? ja sama dostaje wiele takich pytań, bo znajdziecie na moim blogu wiele takich przepisów. Moja odpowiedź zawsze brzmi tak i to bardzo. Wystarczy dobrać odpowiednie składniki, dobre składniki i dodatki w postaci przypraw i już. Naprawdę można to pokochać i to całym sercem a nasz organizm nam za to podziękuje. Bo dieta roślinna jest zdrowa i już. Nie twierdzę i nie będę tutaj przekonywać czy pisać, że mięso nie jest zdrowe, ale każdy ma swój rozum i powinien wiedzieć co dla niego jest najlepsze, ważną sprawą jest także jakość produktów. 






Dzięki "Wegańskiej spiżarni" każdy może w kuchni poszaleć, zaskoczyć smakiem dania siebie, rodzinę czy znajomych. Ja sama nieraz jestem zaskoczona, że to jest takie dobre i nie zamieniłabym danego dania na inne, oj nie. Z przepisami z tej książki każdy sobie poradzi bez problemu, nawet amatorzy stworzą cudowne dania w zaciszu własnej kuchni. Chcesz spróbować czegoś innego - sięgaj po książkę, zachęcam. To taki wegański poradnik. Dla kogo zatem ta książka - dla każdego, naprawdę dla każdego. Dla osób, które już są weganami, dla wegetarian, dla mięsożerców i takie tam inne nazewnictwa. Ja wam powiem, że dla każdego kto kocha smak i dobre jedzenie. Dania przygotujecie szybko i naprawdę łatwo, przepisy są tak napisane, że nie ma problemu ze zrozumieniem czy wykonaniem dania. Naprawdę świetnie co - i jeszcze składniki dostaniecie w sklepach bez problemu, w dzisiejszych czasach jest naprawdę bardzo duża dostępność wszystkiego. 





W książce znajdziecie przepisy na różnego rodzaju sosy - przykładowo majonez, musztardę, ketchup, wegański sos rybny, owocowy chutney. Są także przysmaki bez jaj i nabiału - mleka, masło bez masła, sery i jogurt. Muszę zrobić to masło bez masła bo bardzo ciekawi mnie jego smak. Są zupy, zamienniki mięsa - tofu, placki, wegańska wieprzowina, wegańskie żeberka czy kiełbaski - tak, tak wszystko można zrobić. Są dania z makaronem oraz mączne - gofry, krakersy, bagietka czy pizza - super prawda. No i oczywiście słodkości - czekoladowe ciasto, sos karmelowy, ciasteczka czy lody. 
Ja jestem jak najbardziej na tak. I będę w swojej kuchni próbowała tych przepisów i zachwycała się ich smakiem. I z pewnością zobaczycie niektóre z nich na moim blogu. Jeżeli macie ochotę na nowe smaki i jesteście otwarci na inne doznania zapraszam was do wnętrza tej książki. Moim zdaniem może być cudowną inspiracją dla czytelnika i może mu towarzyszyć już zawsze w kulinarnych szaleństwach. 




Tytuł - "Wegańska spiżarnia"
Autor -Miyoko Schinner
Twarda oprawa, stron 320
Cena 35,34 zł
TaniaKsiążka